R o z m a i t o ś c i
Jeszcze mi w duszy coś
gra. Póki mi nie zamkną ust
i stron, chyba że ich nie znajdą, bo głęboko ukryte pod tajemniczym linkiem,
jeszcze kusi, by skorzystać z wolności wypowiedzi i pokazać swoją
przekorę. Moje Blogi :
Moje opinie I i II
(wwwup72156jeszcze.blogspot.com
i wwwup72156.blogspot.com)
zaprowadzą mnie zapewne na szubienicę. Jeżeli mnie podkusi
i coś przekornego jeszcze tam dopiszę, jeżeli pozbędę się lenistwa i będę
miał jakąś gwarancję , że to ktoś sobie przyswoi , to będzie całkiem źle.
Niech ta strona
bawi, kto zechce ją zauważyć.
Mój
Majakowski
Lubię cię Włodzimierzu
Proletariackie twoje wiersze
Pisane szczerze
I w dobrej wierze
I te tramwaje
co skręcały
na most przy Giserni
Litery te martwe
A grób ?
gdzie on
bez
chwały
Złą wyciągnąłeś kartę
Splecioną z cierni
Tematy ostre i pióro
ostre
Rewolucji trzymałeś wartę
Kochałeś ją jak siostrę
Oddałeś jej sprawom
słowa
Miast kwiatów zrodziła osty
Wierności 'ś jej nie dochował
Kiedy zawiedli cię
bogi
Waliłeś na odlew
i prosto
Rzeczywistość macałeś rymem
Jak ślepy co szuka drogi
Jednak poezji byłeś olbrzymem
Strofy twe brzmiały
donośnie
Chwalco nowej epoki
Z twej pieśni owoc nie wzrośnie
Z twej pieśni owoc nie wzrośnie
Pokryły ją mroczne mroki
Gdybyś tak dzisiaj
żył w naszej Polszy
To co byś pisał
wiersz też nie
gorszy
Lecz rewolucji
twej fascynacji
Dzisiaj
wspomnienia
jak najgorsze
Przydałby się taki
nam z twoim
polotem
Nie jako chwalca
nie piewca
a z młotem
Bo nam wyrosła
wataha
padalców
Jak w twej
ojczyźnie
Bliźnie
Ktoś im
na ozór
niech zaciśnie palce
Taki jak ty
wygarnąłby
twardo
Przeniewiercom
co darzą
pogardą
Tych co oddali
wyrwani
ciemiężcom
Z brzegów Bajkału
Kołymy
Workuty
Za błędy wodzów
doznawszy pokuty By umęczonej zgnębionej klęską
Kroplę czerwonej
i potu
i znoju
Dać na złość
na przekór
złowrogiej historii
Niech jakaś będzie
byle w pokoju
Byle przetrwała
mądra
i w glorii
A choć historia
okrutna pani
Przycumowała
do złej
przystani
Każdemu
co kropli
krwi nie szczędził
Żałować nie można
pamięci
i piędzi
Ziemi i na niej
mogiły
salutu
Niech pamięć
nie będzie
o nikim zatruta
Lubię cię Majakowski
Choć 'eś
bolszewik
a się'
ś nawrócił Mojej młodości
poeto
Lubię
słupki twoje
i zgłoski
Zawód ci
Zawód ci
życie
skrócił
Żałuję cię
przeto
F o r
t u n a
Przyjdź jeszcze muzo
niedoskonała
Muzo prywatnych treści
Jak Syzyfowi ciąży mi skała
Co w mojej głębi się mieści
Skałą i lodem niedomówienia
Skryte w namiocie ciszy
Słowa nie dadzą cienia
By cienia nikt nie usłyszał
Słowa i cienie za dużo ważą
Nie kładźmy ich na barki
Milczenie niechaj stoi
na straży
Samo milczenie wystarczy
Słowo co może być
ostrzem
Niech lepiej w
zamknięciu drzemie
Brak dobrych słów - milczenie prostsze
Goryczą pomieszka we
mnie
Jesteś pokraczną boginią
Fortuno pełna zagadek
Tylko twoją jest wina
Przeszłości nieznośny spadek
Uprościć nie da się ścierzki
Gdy losami ty zarządzasz
I czasem co we mnie mieszka
Jak sowa czuwasz przemądra
Nad moim gorzkim milczeniem
Upartym milczeniem bliskich
Zasnułaś mroki i
cienie
Bo ty zarządzasz wszystkim
Ni modły rozumne
czyny
Twoich decyzji nie
zmienią
Zgodzić się można jedynie
Na twe niefortunne cienie
P i e
t a
Powiem to w prostych słowach
Na ręku dźwigasz martwego Syna
Taka Anioła jest mowa
Jaka była śmierci
przyczyna?
Kain co zasiał
nienawiść w duszach
I sieje od zarania świata
Śmierć syna sumienie porusza
Porusza śmierć matki i brata
Oto widzę dziecko w
objęciach
Martwe bo innej jest wiary
Z innego zrodzone
plemienia
Dla matki był boskim darem
A teraz dla niego
ziemia
Niesie na rekach go pieta
Niesie na rękach
mężczyzna
Płacze nad nim kobieta
Na naszym sumieniu to
blizna
Oto nasza klęska
człowiecza
Zasiane Kaina ziarno
W tych co ucinają
szyje
Bliźniego nie chcą
przygarnąć
Dzwon na trwogę niech bije
Przewrotna modlitwa
Dziecko puka do bramy
Daj chleba dla mnie i mamy
Módl się z nimi Święta
Pani
Dziecko w mamy ramionach
Pewnie za chwile skona
Módl się za nimi Święta Pani
Na naszej ulicy pochód bieży
Woła postawić na warcie żołnierzy
Nie módl sie za nich Święta Pani
Chleba za dużo przecież nie mamy
Idźcie sobie chleba nie damy
Nie módl się za takich Święta Pani
A wodzom piekielnym od
pieców
Serca zmiękły po latach nieco
Módl się a za nimi
Święta Pani
Chleba starczy wam i
roboty
Razem rozwiążmy
wspólne kłopoty
Módl się z nimi Święta
Pani
Są polityczne wśród nas świętoszki
Nie uszczkną chleba ani
troszki
Nie módl się za
nich Święta Pani
Kraj nasz przecie cały
w ruinie
Kto do nas trafi to z
nami zginie
Nie módl się za tych Święta Pani
Modlitwa niesie się u podnóża
Za was -z naszego świętego wzgórza
Nie módl się za tych
Święta Pani
Muszą wystarczyć wam modły nasze
Na stołach pusto i pusto w kasie
Nie módl się za tych Święta
Pani
Kraj nasz u pewnych przecie bogaty
Na szczycie ubrani w złote szaty
Nie módl się za nich Święta Pani
Na naszych posłów
głosować macie
Bo pozostali to są psu
bracia
Nie módl się za nich
Święta Pani
Jeden tylko litośnie gada
Każda parafia przyjmie sąsiada
Błogosław temu Święta
Pani
Tysiące głodnych
polskich dzieci
Gościny doznało na całym świecie
Módl się za tamtych Święta Pani
Módl się za tamtych Święta Pani
Gdy obce dziecko "chleba" mi powie
Podzielę się po połowie
Módl się za mnie Święta Pani
Krótka kronika
rymem
Niesprawnym ułożona
I prostymi
słowy łzami
Pisana dla wyrażenia
Żałości
należnej
Od wieków kryła was cisza
Nikt głosu z nad Wisły
nie słyszał
I wam należne czasy złote
Gdy się otwarły nauki wrota
Od słońc męża dałem i ziemi
Byście nie byli niemi
Znaleźli się potem odmieńce
Szkoda - nie było ich więcej
Nazwali się braćmi
Ich wiedza innych zaćmi
Takich my nie chcemy
Idźcie w obce ziemie
Ognia im nie zadano
Oj - byłaby plama
Wszyscy maja być jednacy
Katolicy- Polacy
Choć jeden
zakwitł blaskiem
Od Pana doznał łaski
Rozsławił polskie imię
Laury otrzymał w Rzymie
Poezji był królową
Ale nie cieszył naszą mową
Językiem władał dawnym
Szekspira nie przyniósł sławy
Ciemniały umysły i gasły
Jedzono i pito za Sasa
Nieprawe wasze obliczę
Zesłałem na nas bicze
Pocieszyciela w dali umieścił
By nadzieja nie zgasła
do reszty
Do dzisiaj ducha nam
wznosi
On jeden sławę nam głosi
Aleć jeden Fryderyk to mało
Więcej by się zdało
W kosmosie ich pieśni by brzmiały
Dla naszej chwały
Byli i są pomniejsi
I z nich należy się cieszyć
Mało ich boście kundelki
Choć był nar ód wasz
wielki
Niechaj będę całkiem szczery
Nie Honore nam pisany i Alighieri
Brak nam Izaaka Alberta Lwa
Posucha oda wieków trwa i trwa
Po tysiącletnim czasie
Pusto od nas na świata Parnasie
Jest może jeden drugi trzeci
Na całe tysiąclecie
Gdzie przyczyn szukać
Czy w złych naukach czy krukach
Pan w litości dla nas niehojny
Jednak darował wielką wojnę
O nią modlili się niektórzy
By wrogów naszych zburzyć
Trwają boje padają mocarze
Okazja się nadarza
Do dzieła biorą się patrioci
Lecz jeden wielka sprawę knoci
Miast pokojem się cieszyć
Na boje wschodnie sie spieszy
Nad nami burza i błyskawica
Nad grobem naszym zapłonie gromnica
Było bardzo srodze
Lecz błąd popełnili obce wodze
Po latach przeto
Poszukają odwetu
Mądrzejsi i żołnierze
prości
Obrońcami wolności
Była nauka i czasu wiele
By błędów nie powielać
Już nam rosły nowe wielkości
W świecie się mogły rozgościć
I liczb znawcy i poetowie
Było ich całe mrowie
W nauce i literaturze
Bardzo sławni niektórzy
Ci od liczb dźwięków i
słowa
Nie zdążyli zasłynąć
nadeszła trwoga
Dał Pan wam róg złoty
A zdarto wam epolety
Wielkim cieniem się kładzie
Wróg w stolicy na defiladzie
Defilada przed zbirem
w Warszawie
Pewnie koniec po twojej sławie
Wszystkich uczonych braci
Unicestwili kaci
Nasze klęski są w księgach
Kto ciekaw niech do nich sięga
Muszą wieki upłynąć
By wtóry Mikołaj zasłynął
Pusto od naszych na
Parnasie
Może ze trzech ma się
Za to przyjaciele Żydowie
Wprowadzili całe mrowie
Bo idą ręka w rękę
Nam obca ta piosenka
Nam lepiej się żyje
Gdy Polak z Polakiem
na kije
Łza napływa do oka
Nasza skaza głęboka
Oj by nie nadeszły czasy
Że za łby wezmą sie nasi
Oby nie nadeszła noc długa
Nie zorali nas
sąsiedzi pługiem
Motto
Zostanie po nas złom żelazny
I gromki drwiący śmiech pokoleń
Tadeusz Borowski
B ł ą d
h i s t o r i i
Bracia nasi dalecy
Gośćmi byliście na naszych ziemiach
Śladów nie ma niestety
Śladów po was nie ma
Innym daliście światło litery
Nam dane nie było we własnej mowie
Nauk z ksiąg świętych wybierać
Może i mądry był
pierwszy człowiek
Sięgał gdzie sąsiad
dawał mu żonę
Aleć też przywlókł nam księgi obce
Własną mowę na wieki pokonał
Zwiódł ją na manowce
A tam na wschodzie własna rozkwita
Krążą wśród ludu
księgi wybitne
Pisali dzieła mnisi w klasztorach
O wyprawie słowo Igora
Kodeksy pisali i opowieści
Lat minionych zburzonym mieście
Żydowskiej wojnie
żywoty królewskie
Czego dokonał Aleksy Newski
I o podróżach za trzy morza
I Ewangelie o życiu Bożym
Bo ci od wchodu cudu doznali
Bracia ich mowie litery dali
O mowo polska twa zguba z Rzymu
Wojciech nam w darze
nieszczęście przyniósł
We własnym lud się nie modlił słowie
Ksiąg nie pisano w
polskim języku
Pan Bóg zapomniał o polskiej mowie
Przez setki laty trwała ta zbrodnia
Aż się pojawił
przemądry człowiek
Narobił w Polsce wielkiego krzyku
Nie gęsią mamy a własną mowę
Wielką królowę
Na setki laty utrudniał Rzym
By królowały słowa i rym
W mowie ojczystej we własnej mowie
Odtąd lud będzie będą królowie
Się mową polską przed
światem chwalić
Mikołajowi świecę zapalić
Jan zaś był wielki i
on był pierwszy
Co mowę polską rozsławił wierszem
P i e ś ń n
a d p i e ś n i a m i
(wolne tłumaczenie ze sanskrytu)
Przyjaciółko moja wielobarwna lilyjo
Usiądź przy mnie obejmij szyję
Jak korzeń wrasta lilyji w ziemię
Tak ty wzrośnij swym kwiatem we mnie
Radujmy się sobą weselmy sobą
Bo w tobie zapach jest wina
Radujmy nie czekając grobu
Białą gazelą jesteś
jedyna
Co na wzgórzu wybrańca czeka
Promienie oczu twych są jak zorze
Usiądź przy mnie niech
mnie urzeka
Światło i blaski na
twej twarzy
Ja na twej piersi dłonie położę
Będę masował twe stopy
białe
Miłosne słowa w uszy
powtarzał
Przyjaciółko moja lilio wspaniała
Na błoniach paśmy
zielonych koźlęta
Twoje i moje stado przy rzekach
Na twojej szyi zawieszę wieńce
Śpiewać nam będą zwiewne dziewczęta
Tam na nas miłość wzajemna czeka
Wszystko dla ciebie w życiu poświęcę
Łoże z listowia ułożę miękkie
Tam cię zawiodę nocą za rękę
Gdy nasze stada z przesytu
usną
Obejmę ciebie moją prawicą
Obnażę wszystko co mnie zachwyca
Usta i piersi ustami musnę
Wielobarwnym będziemy kwiatem
Staniemy się sobie całym światem
Będę szukała po całym mieście
Tego co dusza miłuje moja
Bo dłonie moje zaprzestał
pieścić
Będę szukała na polach łąkach
Nie będę szczędzić potu ni znoju
Oj jaka ciężka jest z nim rozłąka
Pomóżcie szukać strażnicy miejscy
Wołajcie na wiata strony
Znajdźcie w którym się schował miejscu
Bo on jest dla mnie jako kwiat wonny
Łożnica moja nadal jest pusta
Rozłąki z miłym nie zniosą usta
Znalazłam spoczywał na błoniu
Zapach żywicy i mirry
mnie wiódł
Zbudziłam pocałunkiem na skroni
Znowu mi lilie we włosy wplótł
i. t. d.